Kocia Yoga, czyli Projekt Denko luty 2018 część 2 Makijaż


Dzisiejszy post poświęcony jest mojemu mega zużyciu kosmetyków do makijażu. Był to miesiąc szczególny, bo już bardzo dawno takiej kolorówki nie miałam. Zapraszam do dalszej części.



Organique Nude Beauty Balm Krem upiększający skóra tłusta i mieszana - bardzo miło wspominam. Dobrze nawilżał i wyrównywał koloryt. Nie pozostawiał tłustej i świecącej warstwy.


Annabelle Mineral Róż kolor NUDE - przyjemny, właściwie niewidoczny na policzkach. Można nakładać i nakładać, nie zrobimy sobie krzywdy. Kolor SUNRISE - wpadający w ceglasty, raczej ciemny, mocny na policzkach. Musiałam uważać i rozsądnie nakładać, żeby nie przesadzić. Oba są niesamowicie wydajne.
Douglas Nail Polish - posiadam kolor 71 Lady Amsterdam - czysty pomarańczowy. Ma bardzo fajny, szeroki pędzelek, dobrze się go nakładało na paznokcie. Niesamowite prześwity przy jednej warstwie. Druga warstwa tragedia - niesamowicie łatwo się odbijał i rysował. Trwałość oszałamiająca, cały jeden dzień.

Makeup Revolution The One Fluid Blusher - posiadam odcień Pink Dew - śliczny, różowy i bardzo rozświetlający. Przynajmniej w buteleczce, ponieważ jest to płynny róż. W rzeczywistości zupełnie niewidoczny na policzkach. Pozostawiał silikonową, cieniutką wartewkę i tyla jego działania.

Amilie Coconut shell bronzer - był niesamowicie wydajny, używałam i używałam, aż skończyła się data ważności, a w opakowaniu wciąż znajdowała się połowa kosmetyku. Sam bronzer jakoś mnie nie zachwycał, nic specjalnego.

Ecocera Puder ryżowy fixer - niesamowicie wydajny kosmetyk, który nic nie robił na mojej twarzy. Nie utrwalał, nie przedłużał trwałości makijażu. Trzeba było ostrożnie nakładać, bo można było sobie za bardzo zbielić twarz. Takie nic, jak dla mnie.

Neauty Rozświetlacz mineralny - posiadałam kolor Summer Heat. Wyglądał ślicznie, ale tylko w opakowaniu. Na twarzy był zdecydowanie zbyt mocny, wyglądał raczej jak róż niż rozświetlacz. Zresztą w ogóle nie rozświetlał mnie.

Avon szminka matowa próbka - posiadam kolor Adoring Love, moje małe odkrycie miesiąca. Wybrałam próbkę, bo chciałam przetestować, a nie chciałam, żeby mi się znudziła. Kolor jest piękny i matowy oczywiście. Szminka utrzymuje się dosyć długo na ustach i bardzo równomiernie się ściera, więc nie ma strachu, że sobie policzek pobrudzę. Do tego nie wysusza mnie na ustach, co jest cudne po prostu.

Avon TODAY Tomorrow Always próbka - zapach bardzo mi się podoba i chętnie kupię wielką buteleczkę.

Deborah Milano Long Lasting Eyepencil - posiadam kolor 267 niebieski. Nie cierpię tej kredki, jest zdecydowanie zbyt twarda dla moich powiek. Kolor jest mało napigmentowany i właściwie jej nie widać . Bardzo szybko się ściera.

Douglas Jumbo Shadow Pen Cień do powiek w kredce - posiadam kolor 9 Truth about green. Jest rzeczywiście zielony i to dosyć ciemny kolor. Idealnym odzwierciedleniem jest zatyczka tego cienia, bo to jest właśnie ten kolor. Zupełnie za nim nie przepadałam. Kredka była jakaś taka sucha, trudno było go rozetrzeć i nadać jakikolwiek kształt tym cieniom na powiece. Wymęczyłam do końca.

Maybelline Fit me! matte + poreless Podład matujący dla skóry normalnej oraz tłustej - posiadam odcień 115 Ivory. Bardzo lubiłam ten podkład, używałam i używałam, aż zaczął robić się żółty na moje twarzy i wtedy przestałam. Bardzo dobrze maskował niedoskonałości, świetny mat, całodzienny. Kolor jest dosyć jasny, idealnie stapiał się z karnacją.

Douglas Felt Tip Eyeliner eyeliner w pisaku - posiadam kolor 1 Dark light, znaczy czarny był. Bardzo fajny kosmetyk. Flamaster miał cienki pisak z dobrze "naostrzonym" czubkiem, więc malowanie kreski było poezją. Ładny, czarny kolor i dobra trwałość.

Cosmepick Blue Eye liner - tym razem eyeliner w kolorze niebieskim. Kolor ten wygląda dokładnie tak jak ten przedstawiony na kartoniku. Jest śliczny, ciemny i głęboko nasycony. Pędzelek jest cienki i bardzo łatwo namalować cienką kreskę.

Douglas Eyshadow Pojedynczy cień do powiek - kolor 16 - przybrudzony brązowy w opakowaniu, matowy, bez drobinek. Na powiece właściwie niewidoczny i brzydki jednocześnie. Cień jest dosyć suchy, więc dosyć mocno się kruszy. Do tego trudny w blendowaniu. Brzydko się rozprowadza na powiece, odbija się gdzieś w kącikach. Najlepsze jest to, że znika po ok. 2 godzinach. Porażka zupełna.

Manhattan Supersize mascara waterproof - olbrzymia, różowa maskara. Już nie pamiętam, kiedy miałam takie giga opakowanie. Szczoteczka jest raczej wielgaśna. Tusz jest dosyć suchy, bardzo mało jest go na szczoteczce. Praktycznie zerowy efekt na rzęsach. Coś tam sklei, zostawi jakiś paproszek i tyle. Szczoteczka jest zwykła, prosta i olbrzymia.

Yves Rocher Mascara Sexy Pulp Noir Extreme - u mnie się strasznie nie sprawdziła, aż mnie zabolało w duszy. Szczoteczka jest zwykła, odpowiednio wymodelowana, ale cóż z tego skoro efektów na rzęsach brak. Delikatnie pokrywała tuszem rzęsy i tyle. Efekt właściwie zerowy. Do tego raczej szybciej, niż później mnie uczuliła.

Douglas Volume Mascara - posiadam kolor 1 Noir Profond. Bardzo nie lubiłam tego tuszu. Zerowy efekt na rzęsach. Nic, kompletnie nic nie było widać. Szczoteczka prosta i zwykła. Rozczarował mnie strasznie. Wcześniej używałam mascary Endless Lashes (kolor 2 brązowy) i byłam zachwycona, bo tusz był świetny.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty